piątek, 7 września 2012

„Lily, ja.. ja przepraszam.”


1 września – dzień długo wyczekiwany przez śpiącą  teraz Rudowłosą Pani Prefekt. Dzień wcześniej, dokładnie spakowana, z dokładnym planem w głowie, pełna entuzjazmu i podniecenia, z ogromnym trudem zasnęła, wcześniej rozmyślając, jak bardzo zmienili się jej przyjaciele, a w szczególności pewien nadzwyczaj pewny siebie rozczochraniec. Skarciła siebie w myślach za to że w ogóle pomyślała o tych jego pełnych blasku orzechowych oczach, które za każdym razem wciągały  ją w trans , z którego z ogromnym trudem się wybudzała. Po dłuższej walce z samą sobą zasnęła. Nie zdając sobie sprawy że szósty rok będzie dla niej nie dość że burzliwy to nie możliwie szczęśliwy. O 7:30 znienawidzony przez Lily budzik niemiłosiernie zaczął przypominać o swoim istnieniu. Lily z lekkim rozdrażnieniem usiadła na łóżku. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że dziś zaczyna swój szósty, przedostatni rok w Hogwarcie. Nie tracąc ani minuty dłużej wzięła wcześniej przygotowane ubrania i przed Petunią wślizgnęła się łazienki, po niecałych 20 minutach wróciła do pokoju w pełni gotowa, chciała  sprawdzić po raz ostatni czy wszystko spakowała, jednak nie zdołała otworzyć kufra kiedy przez okno próbowała się dobić śnieżnobiała sowa , którą Lily na jej nieszczęście znała. Sowa należała do Jamesa Pottera. – Oh, naprawdę teraz ?. Nie mając wyboru wpuściła sowę do swojego pokoju , ta jak na zawołanie wysunęła swoją nóżkę, co jak co, ale teraz się tego nie spodziewała, choć w głębi duszy czuła ogromne podniecenie za każdym razem kiedy James Potter przysyłał jej listy.
Droga, Lily !
Tak, wiem, nie spodziewałaś się od mnie listu. Zwłaszcza teraz, ale zanim rozedrzesz ten list, jak pozostałe, chciałbym Ci życzyć udanego szóstego roku. Choć pewnie sądzisz że z moim udziałem nie będzie taki wspaniały, to możesz się mile zaskoczyć. A i takie małe pytanko … Umówisz się z mną ?
Twój, James.

- On jest chyba nie poważny ?! Mile zaskoczyć ?! –Ta myśl całkowicie przysłoniła pozostałe, jednak tak naprawdę czuła lekkie podekscytowanie. Co to będzie ? Zapominając o ostatnim sprawdzeniu kufra, zeszła na dół gdzie zabrała się cała rodzina, krzątająca się po kuchni pani domu nie zauważyła kiedy jej młodsza córka usiadła przy stole.
- Mamo co na śniadanie ? – zapytała jej zielonooka córka. ‘
- Oh, Lily nie strasz mnie tak więcej !
- Przepraszam , a więc co z tym śniadaniem ?
- Ah tak, śniadanie .. hm, tosty ?
- Z dżemem !
Lily ignorując wredne spojrzenia Petunii zaczęła wpatrywać się w swojego tatę, dopiero teraz uświadomiła sobie jaki on jest przystojny, nawet jeśli nosi te swoje okulary. Tak, nawet  jeśli ma rozczochrane włosy.
- O co chodzi ? Czemu się tak na mnie patrzysz ? – Ojciec Lily wysoki dobrze zbudowany, lekko siwiejący, zawsze uśmiechnięty mężczyzna, z lekkim zdziwieniem wpatrywał się teraz z nad gazety pytająco w córkę. – Oh, nic takiego, zagapiłam się .
Nawet nie zauważyła kiedy jej mama podała jej śniadanie. Nie mogąc dłużej poświęcać swojej uwagi tacie, zajęła się swoim tostem. Po nie całych 20 minutach kiedy talerz Lily błyszczał czystością, ojciec rudowłosej oderwał się od wciągającej lektury i z zbyt dużym entuzjazmem zawołał:
- NO. Co gotowa ?!
- Tato, proszę nie krzycz ! I tak, jestem gotowa. Mógłbyś pójść po kufer ?
- Tak, oczywiście  tylko tu się  nie potopcie we własnych łzach ? – Ach, tata i ten jego ukryty sarkazm.
- Ja z chęcią bym kogoś utopiła … - Petunia mściwie popatrzyła się na Lily, która była jedyną osobą słyszalną  to zdanie.
- Petuniu, ja ciebie też bardzo kocham!
- Yhhym.
- No, dobrze chodź tu Lilka. – Pani Evans z już szklanymi oczami podeszła do Lily, nie przeciągając zaczęła ją ściskać, jakby jutro miał nastać koniec świata.
- Mamo, przestań, bo nie dojdę żywa na peron.
- Oj, przepraszam, ale zawsze kiedy wyjeżdżasz mam wrażenie że widzę cię po raz ostatni.
- Przestań, przecież zobaczymy się w Święta.
-No tak, Kocham cię Lily .
- Ja ciebie też mamo.
- No, już dobrze idż bo się spóźnisz, tata już czeka.
- Petunia … - spytała z lekką nutką nadziei.
- Czego ?
- Nie masz mi nic do powiedzenia ?
- Yy, nie .. w sumie to tak, mam ci coś do powiedzenia .
- Tak , a co takiego ?
Petunia teatralnie pokręciła głową jakby nad czymś główkowała. Przestała trzymać wszystkich w napięciu i powiedziała słowa które Lily jakoś zbytnio nie poruszyły.
- Jest jakiś cień szansy że zostaniesz na Święta w tym Hogwardzie ?
- No cóż, lepsze to niż nic, pa mamo, Petunia …
- Tak, tak Pa. – Ostatnie słowo wypowiedziała z takim naciskiem, że gdyby nie fakt, że Lily stała już plecami do niej opluła by jej twarz. Chociaż los tak chciał że to właśnie Lily została obdarzona czarodziejską mocą, a nie ona, to udawała, że wcale ją to nie obchodzi wręcz udaje, że to wszystko to jakiś beznadziejnie kiepski dowcip. Jednak tak naprawdę, żałowała, że nie była na miejscu Lilki, że nie była wyjątkowa.
                Lily po raz ostatni spojrzała na swój dom niczym nie różniący się od pozostałych, i wsiadła do samochodu.  W drodze zamieniła tylko kilka słów z swoim tatą na temat niczego innego jak na temat chłopaków.
- Więc, masz tam jakiegoś chłopaka, co ?
- Tato, po pierwsze nie zaczyna się zdania od „Więc”, a po drugie nie, nie mam.
- A ten James, co był u nas w tamte wakacje ?
- Oh przestań, on się tylko wygłupiał.
- I dlatego poprosił o twoją rękę ?
- Tato, już ci tłumaczyłam, nie wezmę z nim potajemnie ślubu, bo nawet go nie  lubię !
-No, już dobrze, dobrze. Jesteśmy.
Na szczęście ojciec Lily nie ciągnął dalej tego tematu, tylko w milczeniu z dzieciną łatwością wyciągnął kufer  z klatką, w której pohukiwała beżowa sowa Rebekah. Kiedy Lily miała już pod ręką cały swój bagaż, najnormalniej w świecie weszła na dworzec King’s Cross, o dziwo nikt nie zwracał uwagi na dzieci, które ciągnęły  za sobą kufer i klatkę z sową, kotem, albo szczurem lub ropuchą, ludzie po prostu nie bardzo się przejmowali takim zjawiskiem, którego byli częstymi świadkami. Powróciwszy do rudowłosej, szła żwawym krokiem w kierunku przejścia pomiędzy 9 a 10 peronem. Kiedy widniała przed nią żelazna barierka, po raz ostatni przytuliła się do ojca i jak wiatr popędziła w kierunku muru. Zostawiając ojca poza „drugą stroną”, sama skakała z radości wiedząc że za kilka godzin będzie w swoim prawdziwym domu. Poprawiła już tyko oznakę Prefekta Naczelnego i ruszyła na poszukiwanie znajomych twarzy. Co jakiś czas witały się z nią osoby, ale nie potrafiła w nich zauważyć żadnej naprawdę jej bliskiej. Po nie całych 5 minutach bez owocnych poszukiwań, na jej nieszczęście usłyszała znajomy głos :
- Lily?
Dziewczyna z zrezygnowaniem odwróciła się w kierunku rozmówcy.
- Severus.
-Cześć, jak wakacje ?  - Jaja sobie robisz ?
-Chyba sobie żartujesz ? Po tym jak nazwałeś mnie szlamą teraz pytasz mnie o wakacje jakby nigdy nic ?!
- Lily, ja.. ja przepraszam. Ja wiem, głupio wyszło. – Złapał ją za rękę z taką siłą że nie potrafiła wyrwać się z jego uścisku.
- Głupio wyszło  ?! Oh naprawdę, daruj sobie, a teraz mnie puść.
- Lily, nie,  nie puszczę się dopóki mi nie wybaczysz. – powiedział to takim tonem, jakby zaraz chciał kogoś udusić.
- Severus przestań, to boli. – Lily była bliska płaczu.
- Severus! Puść mnie!- Jednak Snap’e pozostawał nieugięty.
- Hej ! – Lily była uratowana, ku nim biegł nie kto innym jak James. Tak, James Potter.
- Nie słyszałeś, powiedziała żebyś ją puścił! – Snap’e jakby od niechcenia puścił rękę Lily.
- W porządku ?
- Tak, dziękuję. – To nie zmieniło faktu, że wciąż pocierała nadgarstek. Jakby to miało w jakikolwiek sposób pomóc. Przyglądający się do tej pory Snap’e poczerwieniał z zazdrości.
- A więc to tak, wolisz jego ?! – Nie wytrzymał, nie mógł znieść, że ten „bezczelny typ” otacza „jego” Lily ramieniem.
- Nie krzycz na nią. – James już chciał wyciągać różdżkę z kieszeni kiedy, Lily wyrwała się spod jego uścisku i stanęła pomiędzy nimi.
- Przestańcie ! – James widząc, że Lily cała się trzęsie schował różdżkę. Przecież nie chciał by coś się jej stało, prawda ?
- Severus, co się z tobą dzieje ?!
- A więc to ja jestem ten zły ?!
- Mówiłem żebyś na nią nie krzyczał!
Gdyby nie fakt że wokół nas zrobił się dość spory tłum doszło by nie pojedynku na różdżki, ale do zwykłej mugolskiej bójki.
- James, proszę cię chodź . – Rogacz spojrzał teraz Lily, jej oczy zaszkliły się, a ręce nie spokojnie drżą. Chcąc żeby czuła się bezpiecznie otoczył ją ramieniem i poprowadził w stronę wejścia do pociągu. Z dala było jeszcze usłyszeć  głos Snap’e.
- Lily dokonałaś wyboru, pożałujesz tego! – Lily była bliska płaczu, jednak szła dalej z podniesioną głową, nie zważając na te wszystkie spojrzenia i szepty. Pozwoliła by James poprowadził ją do pociągu, o dziwo w ogóle jej to nie przeszkadzało.
- Dzięki. – dodała po chwili ciszy.
-Co, ach tak nie ma za co.
- Nie, jest. Gdyby nie ty Snape’e  oderwał by mi  dłoń.
- W takim razie skoro ocaliłem twoją dłoń, może zgodzisz się na randkę? – a już myślała że da jej chociaż dzisiaj spokój. Cóż, nadzieja matką głupich.
- Oj, chciałbyś Potter, chciałbyś.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. – powiedział to tak ciepłym i troskliwym tonem, jak nigdy wcześniej.
- Dobra, dobra, gdzie jest reszta ?
- W naszym przedziale. – Cała „grupa” siedziała od początku zawsze w tym samym  przedziale- na samym końcu -  z tego też powodu, wszyscy inni nawet ci starsi, ustępowali przedział  znanej na całą szkołę paczce. Z tego przedziału można było słyszeć najgorsze kłótnie jak i najgłośniejsze śmiechy.
Kiedy już znajdowali się dwa przedziały od końca Lilka zatrzymała się zadając pytanie.
- Skąd w ogóle wiedziałeś gdzie jestem ?
- Ja, khm- odchrząkną .
- Ty co?
- No  po prostu , długo nie przychodziłaś więc zacząłem się za tobą rozglądać, a że wcześniej widziałem jak Smerakus czatował na ciebie przy barierce …
- To poszedłeś w tym kierunku, rozumiem. – Co jak co ale, Lily poczuła się dziwnie przyjemnie.
- Chodź już, bo pomyślą że nas porwali. – W trochę lepszych nastrojach skierowali się w stronę pozostałych.Tak więc przeszli kilka kroków kiedy znaleźli się przed wejściem  do przedziału. James udając dżentelmena przepuścił Lily pierwszą,  przy okazji obdarzając ją „tym” uśmiechem, ta zamiast odwzajemnić uśmiech pokręciła tylko oczami. Nawet nie usiadła kiedy ku niej zostały rzucone pytania.
- Lily, co tak długo ? Oh, jak tam wakacje ?- Potok z ust Emily Norton był nie zatrzymania. Lily nie miała szansy odpowiedzieć tylko się uśmiechnęła, ale i to nie przyniosło oczekiwanych rezultatów- ku niej zostały rzucone kolejne, tym razem od jej najlepszej przyjaciółki - Dorcas Medowes.
- Czemu tak rzadko pisałaś, mam nadzieje że masz na to dobre wytłumaczenie ? – Dla Dorcas dobre wytłumaczenie to tematy związane tylko i wyłącznie z wakacyjnym flirtem.
- Oj, dajcie dziewczynie usiąść. – Syriusz Black do tej pory przyglądający się z rozbawieniem, odezwał się nie po to aby wypowiedzieć jakieś bezsensowne zdanie, ale po to aby stanąć w obronie Rudej.
- Black, stanął w mojej obronie, cóż za zmiana.
- Oh przestań, rumienię się … - na te słowa wszyscy zaczęli się niesamowicie głośno śmiać.
- Ach, więc skąd ta pozytywna zmiana, panie Black?
- Oj, Ruda, Ruda nie którzy po prostu się zmieniają . – Tu znacząco spojrzał na Rogacza, który uśmiechnął się ukazując swoje nad zwyczaj białe zęby. – A więc to tak Łapa pomaga Rogaczowi, tak rzeczywiście to będzie niezapomniany rok. Wszyscy zajęli swoje miejsca, w ten sposób, że Ruda wylądowała przy oknie koła Pottera.  Co nie było takie złe,  bo całkiem normalnie się z nim rozmawiało. Po nie całych 2 godzinach przyszedł na czas na patrol, razem z Remusem wydostali się z hałaśliwego przedziału. Patrol miną całkiem normalnie, jedynym minusem był fakt, że po patrolu było posiedzenie prefektów, które musiała poprowadzić zielonooka.
- Jesteśmy już wszyscy, dlatego musimy już zacząć, bez przeciągania, tu macie grafik patroli, listę zakazanych produktów ze sklepu Zoonka, a i regulaminy, powieście to w pokoju wspólnym. Macie jakieś pytania? Rozejrzała się po pomieszczeniu i tylko jedno ręka widniała w górze. Ręka Malfoya.
- Ja mam jedno. – Powiedział to z takim obrzydzeniem jakby rozmawiał z śmieciem.
- Tak, Malfoy. – Wypowiedzenie tego zdania dla Lily było dosyć trudne, zważywszy na ton jakim posługiwał się Lucjusz.
- Dlaczego, taka szlama jak ty została prefektem naczelnym ?– Tak naprawdę, nie chciał dowiedzieć się „dlaczego”, po prostu miał nie wymowną chęć zrównać Lily z błotem.
- Co ty powiedziałeś, Malfoy ? – Do tej pory spokojnie siedzący Remus, aż kipiał ze złości.
- To co usłyszałeś, chyba że masz problemy ze słuchem ? – Na jego twarzy zagościł drwiący uśmieszek.  Remus nie wytrzymał wyciągnął różdżkę. Jednak zielonooka w porę go opamiętała.
- Nie warto, Remus.
- Ale, Lily …
- Nie warto, chodź . To już koniec spotkania.
Pozostali prefekci innych domów nie byli zdziwieni zachowaniem Malfoya, a ni tym, że Lily nie bardzo obchodziło zdanie Lucjusza. Malfoy jako pierwszy opuścił przedział prefektów, razem z jakimś innym ślizgonem. Lily razem z Remusem zaraz po nich. Reszta podróży minęła w świetnej atmosferze.  Gdy wychodzili Lupin razem z Evans musiał zagonić pierwszoroczniaków  do Hagrida, bo większość z nich bała się tego wielkiego i włochatego pół-olbrzyma, a pół-człowieka.
- Pirszoroczni, Pirszoroczni do mnie !
- No, już idzie do niego, nic wam nie zrobi.
- Ale jak, mnie połknie ? – Takich pytań było więcej niż kiedykolwiek.
- Oh, oczywiście, że was nie połknie. Hej wy !!! – Nie daleko powozów dla pozostałych roczników, stała grupka chłopców którzy właśnie chowali sobie pod szaty łajno-bomby. Lily podbiegła do nich zanim ci uciekli.
- Z skąd wy to macie ? Co ?
- Nie twój interes. – Najwyższy z nich był bardzo podobny do kogoś kogo już wcześniej gdzieś poznała.
- Oj, żebyś wiedział, że mój ! Skąd to macie ?!
- Od nich. – Najgrubszy z nich wskazał na dwójkę szczerzących się teraz chłopaków. Na Pottera i Black’a.
- Remus ! Weź od nich wszystkie łajno -bomby, ja muszę coś załatwić.
- Dobra. A wy … - dalej nie słyszała szła teraz w stronę, wyraźnie uradowanych całą tą sutyacją chłopaków.
- Wy macie coś z głową ?
- Oh Liluś, nie denerwuj się. My po prostu doszliśmy do faktu że szósty-przed ostatni rok powinien być… hm spokojniejszy.
- Spokojniejszy ?!
- Ruda, pomyśl. Kiedy skończymy ten rok szkolny nasze miejsca ktoś musi zająć, dlatego rekrutujemy nowych Huncowców.
- Jesteście nie normalni, kto by chciał być taki jak wy ?!
- Hm, niech pomyślę .... - Syriusz udawał że się zastanawia, następnie spojrzał na Jamesa i oboje odpowiedzieli.
- Wszyscy !
- Tak, rzeczywiście.
     Oboje uśmiechnęli się tym swoim sposobem. Zrezygnowana Zielonooka, zerknęła jeszcze przez ramię i odeszła w stronę powozów. Siedziała razem z grupą krukonów z siódmego roku. Po dotarciu do zamku, odesłała nowicjuszy profesor McGonagall, a sama udała się na ucztę powitalną. Usiadła koło Dorcas i Emily, zmierzyła szybko Huncowców gromkim spojrzeniem. Ci jednak wciąż się szczerzyli. Po chwili do stali wtargnęła profesorka wraz z przerażonymi pierwszoklasistami, no może nie wszyscy byli przerażeni. Jedynymi uczniami po, których nie było widać strachu była grupa owych "przyszłych Huncowców". Po kolei każdy z nich siadał na stołku i nakładał tiarę przydziału, a ta krzyczała nazwę jednego z domów. Lily jednak nie śledziła przebiegu tego całego wydarzenia,bo jakiś czas temu odpłynęła, wpatrując się w niebo, dzisiaj było wyjątkowo przepiękne, choć zawsze było magiczne, dziś było nadzwyczajne. Dopiero po jakimś czasie z zamyśleń wyrwała ją Dorcas.

- Lilka! Ziemia do Lilki!
-Oh, przepraszam odpłynęłam.
- No widzę właśnie, jest już jedzenie . 
Faktycznie, dopiero teraz się zorientowała, że na stole pojawiły się wszelkie jej znane potrawy. Dopiero pod koniec uczty zauważyła nowych Gryfonów, wśród nich była grupa "małych Huncowców". Nie tracąc czasu zaprowadziła pierwszoroczniaków do pokoju wspólnego, tłumacząc im po drodze wszystkie zwyczaje i zasady. Dopiero o godzinie 11 udało jej się dopchać do łazienki. Jednak z zaśnięciem nie miała żadnego problemu.






- Buhahah. Pierwszy rozdział. I jak ?! Trochę się napisałam, nie powiem. Bardzo się cieszę, że tyle osób komentowało odwiedzało i obserwowało. Mam też nadzieję, że będzie was więcej. No cóż, ale to tylko plany na przyszłość. Tak, więc nie przeciągając, wyraźcie swoją opinię na temat notki, w razie jakichkolwiek problemów piszcie do mnie na e-mail. lily-evans-and-james-potter-pl@gmail.blogspot.

10 komentarze:

  1. Cześć. Znalazłam Twój blog przez przypadek i postanowiłam wpaść, gdyż ja wręcz uwielbiam huncwotów i Lily Evans ^.^ Moje oczka się jeszcze bardziej radują widząc, że to dopiero początek opowiadania.
    Jeśli chodzi o notkę, to muszę całkiem szczerze powiedzie, że już zakochałam się w tym, jak pięknie piszesz o uczuciach. Ach.. chcę wiecej.
    Lily szykuje się do wyjazdu... Hogwart czeka ^.^ James wysłał jej list... czy to nie słodkie? Rogacz chciał się jej oświadczyć? No nie dziwie się, że ojciec Lily pytał czy James to nie jest jej chłopak, hehe. Petunia jak zawsze "bardzo kochana" siostrunia cieplutko pożegnała Lily. Nawet na święta jej nie chce? Nie lubię Petuni!
    Severus [mimo, że okazał się dobry, ja jakoś za nim nie przepadam, wolę Jamesa] chciał przeprosić Lily i o mało ręki jej nie wyrwał! James jak rycerz ją uratował ^.^ Zachowanie Lily i jej przyjaciół w pociągu opisałaś pierwszorzędnie, brawo. Lucjusz to drań! Oczywiście, że Lily jest i będzie świetnym prefektem!
    Huncwoci rekrutują nowych do swojej ekipy? No to sie zapowiada kolejny spokojny rok w Hogwarcie. A jednak Lily dowiedziała się o łajnobombach, haha.
    Podsumowując piszesz świetnie, tematyka cudowna, co powoduje, że czytanie twojego bloga to czytaj przyjemność, Jak dla mnie to zaszczyt być twoją czytelniczką i mam nadzieję,że sie na to zgodzisz,
    Bardzo proszę abyś mnie powiadamiała o każdej kolejnej notce na tym blogu.
    Jak znajdziesz czas to zapraszam na http://lily-dorea-potter.blogspot.co.uk/
    Mogę dodać twój blog do moich linków?
    Pozdrawiam i czekam na kolejny tak świetny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet, nie wiesz ile to dla mnie znaczy. I tak, pewnie możesz mnie dodać do sowich linków. Kolejnego rozdziału możesz spodziewać się za tydzień.

      Usuń
  2. Jest pierwszy rozdział!! Powiem szczerze, że oryginalnie zaczęłaś, a przy tym rekrutowaniu huncwotów to padłam ze śmiechu. I ta kłótnia Remusa z Malfoyem, nie sądziłam, że Remus może się tak wściec. Zauważyłam właśnie, że twoi bohaterowie nie są do końca kanoniczni co wielce mi się podoba i mam wieeeelką nadzieję, że James nie będzie cały czas latał za Lily i wrzeszczał "Evans umówisz się ze mną?" bo to ciut nudne. Ale póki co z niecierpliwością czekam na następny rozdział i nie życzę weny, a dużo czasu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i mogłabyś mnie powiadamiać o nowych rozdziałach na harrypotter-przepowiednia.blogspot.com? Oczywiście jeśli to robisz, z góry dzięki.

      Usuń
    2. Pewnie, nie ma sprawy. I dzięki, wena na pewno mi się przyda.

      Usuń
  3. Hej. Wybacz,ze dopiero teraz tu wpadłam, ale jak wiadomo, szkoła robi swoje xD.. Od razu na wstępie powiem, że chcę być informowana o nn, a ja sama jutro dodam Cię do linków ^.^
    Rozdział naprawdę świetny, a najbardziej podobał mi się moment, w którym James uratował Lilkę przed Snape'm. Haha, i oczywiście nie mogło się obejść bez listu od Rogacza <3. Hm, ciekawa jestem, co on takiego wymyślił na ten rok ;D.

    Pozdrawiam!

    [przekleta-prawda][skra-zycia]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też, jestem ciekawa :P. A i jeśli chodzi o informowanie, to nie ma sprawy.

      Usuń
  4. Wreszcie pierwszy rozdział z niecierpliwością zaglądałam tu codziennie.Uwielbiam Łapę i ten blog to mój ulubiony (zaglądam na 100 blogów (no dobra 1000) ) A najlepsze to nowi Rekruci to mnie powaliło Chyba bliźniaki to kolejni :)
    Kiedy następny rozdział?
    Łapa~`

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, ja też uwielbiam ten fragment. A następny fragment dzisiaj o dziesiątej.

      Usuń
  5. Długi ten rozdział, więc błędów wypisywać nie będę, bo i ta mnie już pewnie nie lubisz, za to co powypisywałam pod prologiem... Mam tylko nadzieję, że moja praca nie pójdzie na marne i rzeczywiście poprawisz te błędy...

    Co do tego: Pojawiły się dialogi, więc mówię - popracuj nad estetyką tekstu. Wypowiedzi nie zaczynamy od myślnika, a na ich końcu zazwyczaj nie stawiamy kropki.

    Warto też zasięgnąć języka na temat tego jak odmienia się obce imiona i nazwiska (apostrofy). Zwróć również uwagę na to że Snape jest Snapem, a nie Snap'em.

    Nie z przymiotnikami piszemy razem.

    Nazwy uczniów danego domu z wielkiej litery (np. Krukoni, Gryfoni).

    W wypowiedziach kierowanych do czytelników, nie w treści rozdziału, miło jest zwracać się do nas z szacunkiem, a więc wszystkie Was, Ciebie, Tobie, z dużej litery.

    Mam wielką nadzieję, że się na mnie nie obrazisz i jeszcze się kiedyś odezwiesz ;) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń